Po długiej przerwie wracam z czymś nowym, a jest to komentarz do Ewangelii. Mam nadzieję, że się spodoba i autor, którym jest mój mąż, także w bliskiej przyszłości podzieli się z nami swoimi przemyśleniami dotyczącymi Słowa Bożego.
Zapraszamy do lektury:
Dzisiejszy fragment
Ewangelii ( Mt 16,21-27) wzbudza wiele pytań i jest źródłem wielu błędnych
wniosków, a dodatkowe zamieszanie wprowadza niefortunne (bo
niezgodne z tekstem źródłowym) tłumaczenie. W Ewangelii Mateusza,
którą dzisiaj czytamy, Piotr dyskretnie próbuje zakomunikować
Jezusowi, żeby się nie wygłupiał i że nic złego nie powinno Mu
się przydarzyć (przecież On jest obecnie „na fali”, wszyscy Go
uwielbiają, co znaczy, że Bóg błogosławi i będzie wszystko ok).
Jezus w odpowiedzi szybko stawia Piotra do pionu i, według znanego
nam tłumaczenia, mówi: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. I tu w
naszych głowach pojawia się konsternacja. O co Mu chodzi? To mówi
Jezus? Gdzie ten łagodny i kochający Rabbi, którego znamy? Używa
słowa „szatan”? Nazywa Piotra diabłem?
Rzecz w tym, że
słowo „szatan” oznacza „przeciwnik”, ten który jest po
przeciwnej stronie, nie zgadza się ze mną. W dokładnym tłumaczeniu
Jezus mówi:”Idź za mną, przeciwniku”. Czyli stań za mną, a
będziesz patrzył ze mną w tym samym kierunku i zobaczysz z mojej
perspektywy. Tymi słowami Jezus zaprasza Piotra, jak i wszystkich
nas do tego, żebyśmy zrobili krok do przodu, z Jego wyznawców stali
się Jego przyjaciółmi. Bo właśnie to, co czyni nas przyjaciółmi,
jest wspólne patrzenie w jednym kierunku, zobaczenie wspólnej drogi
i celu.
Jezus słucha słowa
swojego Ojca i jest Mu posłuszny, a więc Jego dom, tak jak
wszystkich tych, którzy pójdą za nim, jest zbudowany na skale, a
wzburzone wichry i potoki (w postaci prób i prześladowań, które
zapowiada Jezus) nie zburzą go. Słowo, które może nas umocnić i
stać się jak skała pod naszymi nogami, jest słowem, które nie
wzbudza w nas wątpliwości, któremu ufamy i w które wierzymy. A
takie słowo słyszymy od przyjaciela.
Być
chrześcijaninem to być nie tylko uczniem i wyznawcą Jezusa, to też
być Jego przyjacielem, poznawać Go i otworzyć Mu swoje serce.
Jezus zaprasza do wzięcia swego krzyża i pójścia za nim, i to nie
będzie zawsze łatwa droga, będą na niej łzy i trud, ale to
wszystko będzie się działo przy Jego boku. I trzeba mieć też świadomość tego, że to nie nasze choroby i słabości są tym
krzyżem który mamy nieść. W czasach Jezusa krzyż był narzędziem
kary i uśmiercenia. I o to chodzi, mamy uśmiercać nasz egoizm i żądze. Nasz Pan uczynił z krzyża miarę miłości, bo oddał życie
za przyjaciół. I to właśnie miłość mamy nieść w sercu jak
krzyż, bo miłość pomoże nam uśmiercać wszystko, co jest złe w
nas. Pomoże przebaczyć i popatrzeć w oczy tym, którzy nas
skrzywdzili, podać rękę bezdomnemu i go nakarmić, zrezygnować z
siebie i dać więcej, niż od nas oczekują, nie przejść obojętnie
obok potrzeby drugiego człowieka.
Jezus mówi dziś do Ciebie: „Bądź moim przyjacielem”.
(na zdjęciu "Jezus z przyjacielem", starożytna ikona, znaleziona w XIX w. w ruinach koptyjskiego klasztoru, na egipskiej pustyni. Serdecznie polecam lekturę dotyczącą pojawiającej się na ikonie symboliki, bo pięknie uzupełnia powyższy tekst, np na stronie Wspólnoty Przyjaciół Oblubieńca.)