Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty

9/06/2020

Być miłosiernym czyli nieobojętnym - komentarz do dzisiejszej Ewangelii

Być miłosiernym czyli nieobojętnym - komentarz do dzisiejszej Ewangelii

 

    Dzisiejsza Ewangelia (Mt 18, 15-20przypomina mi przypowieść o miłosiernym samarytaninie (Łk 10:29-37), którą Jezus opowiada w odpowiedzi na pytanie uczonego w piśmie „kto jest mym bliźnim?”. Uczony wysnuwa  z tej historii wniosek, że bliźnim jest ten, który okazuje miłosierdzie. Jezus poucza go, aby szedł i też tak czynił, czyli był miłosiernym, stawał się bliźnim dla każdego, kogo spotka i żeby wyrzekł się obojętności. To jest wskazówka nie tylko dla tego uczonego w piśmie, ale i dla nas. Różnego rodzaju oszustwa, wandalizm, zbrodnie, ubóstwo, to są rzeczy które powstają nie tylko jako skutek grzechu osób w nich zawikłanych, ale i jako konsekwencja grzechu obojętności osób dookoła, które widzą, ale nie reagują.

    Być miłosiernym to znaczy być nie obojętnym, to znaczy brać odpowiedzialność także za mego brata, i nie dlatego że ja mogę ucierpieć przez jego grzech, tylko dlatego, że go kocham. W dzisiejszej Ewangelii Jezus podaje nam pewien instruktaż, jak mamy postępować w sytuacji, kiedy mój brat zgrzeszy przeciw mnie. Najpierw porozmawiaj z bratem w cztery oczy, jeśli nie posłucha - weź kogoś ze sobą i porozmawiaj jeszcze raz. Jeżeli znów nie posłucha, to niech z nim porozmawia cała wspólnota. Jezus wzywa, abyś walczył o swego brata, który jest w grzechu, abyś nie był obojętny! Dlaczego? Bo tam gdzie znika obojętność, tam gdzie szerzy się miłosierdzie, tam stajemy się bliscy, a to znaczy że tworzy się jedność. A tam gdzie jest jedność, tam jest Bóg, bo On jest wspólnotą, On jest jednością, On jest pełnią. I o tym nas zapełnia w dalszym ciągu Ewangelii Jezus, mówiąc, że tam gdzie dwoje lub troje będą zebrani w Jego imię, tam On będzie dosłownie w środku nich. A to nie oznacza tylko zebrania w kościele czy na spotkaniu modlitewnym. Zbieramy się w Jego imię za każdym razem, kiedy spotykamy się żeby okazać miłosierdzie, miłość, troskę, odpowiedzialność.




9/02/2020

Wdzięczność codziennym egzorcyzmem - komentarz do Ewangelii

Wdzięczność codziennym egzorcyzmem - komentarz do Ewangelii

   Kolejny z serii komentarzy do Ewangelii, zapraszamy do lektury!  

 Druga połowa czwartego rozdziału Ewangelii Łukasza dotyczy początków działalności Jezusa w Galilei. Jezus jest w Kafarnaum, przychodzi w Szabat do synagogi i naucza. W tej synagodze jest człowiek, który ma ducha nieczystego. Czytam Ewangelię dalej,  z poczuciem że już wiem jak to się skończy - Jezus wypędzi ducha nieczystego, a wszyscy dookoła będą podziwiać moc z jaką działa. Przecież tyle razy już słyszałem tę historie albo podobną, ludzie mający ducha nieczystego na kartach Ewangelii są uzdrowiani „na pęczki”. Ale tym razem coś zwróciło moją uwagę. Mianowicie fakt, iż ten człowiek był w synagodze. Jak to? W miejscu kultu i modlitwy, miejscu świętym, przebywa duch nieczysty? Ale w sumie to był punkt wyjściowy głównego pytania które się zrodziło: „Kim ja jestem w Kościele i czy nie mam w sobie ducha nieczystego?”

            „Mieć ducha nieczystego” to nie od razu znaczy „być opętanym”. Duch nieczysty to także duch kłamstwa, duch narzekania, duch obgadywania, duch zazdrości. Otwierając im serce, stajemy się im posłuszni. Ile razy wyznawaliśmy podczas Eucharystii czy na modlitwie (jak i duch nieczysty w Ewangelii), że Jezus jest Świętym Bożym?! A czy tego samego dnia nie oskarżaliśmy kogoś słowem lub w sercu o głupotę czy nadmierne bogactwo, nie osądzaliśmy według swojej miary?

 

            Po wyjściu z synagogi Jezus idzie do domu Szymona Piotra. Tam okazuje się że teściowa Piotra ma wysoką gorączkę. I tu kieruję się intuicją, która podpowiada mi, że to jest ciąg dalszy historii z duchem nieczystym. Piotr był rybakiem i tak utrzymywał rodzinę. W Ewangelii Marka, opisującej tę historię, czytamy że teściowa Piotra mieszkała w domu Piotra i Andrzeja, jego brata. W pewnym momencie Piotr i Andrzej, powołani przez Jezusa, znikają z domu. Kto i w jaki sposób utrzymuję rodzinę Piotra nie wiadomo. Apostołowie pojawiają się w domu raz na jakiś czas i to bez zapowiedzi. Można się domyślać że taka sytuacja „rozpaliła” teściową Piotra. 


            Jezus nakazuje gorączce, jak i duchowi nieczystemu chwile wcześniej, żeby odeszli. Teściowa Piotra wstaje i zaczyna usługiwać gościom. Na pytanie kim jestem w kościele będę musiał sobie odpowiadać wiele razy, a o czystość swego serca muszę walczyć cały czas. I myślę, że skuteczną bronią w tej walce jest wdzięczność. Wdzięczność za to, że jestem, za to, co mam, za to, kogo mam obok, za to, co mnie czeka i czego już doświadczyłem. Tylko będąc wdzięcznym i znając wartość tego co masz i co przeżyłeś możesz wstać i usługiwać innym, aby i oni tego doświadczyli. Serce wdzięczne jest zamknięte dla ducha nieczystego.

 


8/30/2020

Jezus - przyjaciel czyli komentarz do dzisiejszej Ewangelii

Jezus - przyjaciel czyli komentarz do dzisiejszej Ewangelii

 Po długiej przerwie wracam z czymś nowym, a jest to komentarz do Ewangelii. Mam nadzieję, że się spodoba i autor, którym jest mój mąż, także w bliskiej przyszłości podzieli się z nami swoimi przemyśleniami dotyczącymi Słowa Bożego.

Zapraszamy do lektury:

    Dzisiejszy fragment Ewangelii ( Mt 16,21-27) wzbudza wiele pytań i jest źródłem wielu błędnych wniosków, a dodatkowe zamieszanie wprowadza niefortunne (bo niezgodne z tekstem źródłowym) tłumaczenie. W Ewangelii Mateusza, którą dzisiaj czytamy, Piotr dyskretnie próbuje zakomunikować Jezusowi, żeby się nie wygłupiał i że nic złego nie powinno Mu się przydarzyć (przecież On jest obecnie „na fali”, wszyscy Go uwielbiają, co znaczy, że Bóg błogosławi i będzie wszystko ok). Jezus w odpowiedzi szybko stawia Piotra do pionu i, według znanego nam tłumaczenia, mówi: „Zejdź mi z oczu, szatanie”. I tu w naszych głowach pojawia się konsternacja. O co Mu chodzi? To mówi Jezus? Gdzie ten łagodny i kochający Rabbi,  którego znamy? Używa słowa „szatan”? Nazywa Piotra diabłem?

    Rzecz w tym, że słowo „szatan” oznacza „przeciwnik”, ten który jest po przeciwnej stronie, nie zgadza się ze mną. W dokładnym tłumaczeniu Jezus mówi:”Idź za mną, przeciwniku”. Czyli stań za mną, a będziesz patrzył ze mną w tym samym kierunku i zobaczysz z mojej perspektywy. Tymi słowami Jezus zaprasza Piotra, jak i wszystkich nas do tego, żebyśmy zrobili krok do przodu, z Jego wyznawców stali się Jego przyjaciółmi. Bo właśnie to, co czyni nas przyjaciółmi, jest wspólne patrzenie w jednym kierunku, zobaczenie wspólnej drogi i celu.

    Jezus słucha słowa swojego Ojca i jest Mu posłuszny, a więc Jego dom, tak jak wszystkich tych, którzy pójdą za nim, jest zbudowany na skale, a wzburzone wichry i potoki (w postaci prób i prześladowań, które zapowiada Jezus) nie zburzą go. Słowo, które może nas umocnić i stać się jak skała pod naszymi nogami, jest słowem, które nie wzbudza w nas wątpliwości, któremu ufamy i w które wierzymy. A takie słowo słyszymy od przyjaciela.

    Być chrześcijaninem to być nie tylko uczniem i wyznawcą Jezusa, to też być Jego przyjacielem, poznawać Go i otworzyć Mu swoje serce. Jezus zaprasza do wzięcia swego krzyża i pójścia za nim, i to nie będzie zawsze łatwa droga, będą na niej łzy i trud, ale to wszystko będzie się działo przy Jego boku. I trzeba mieć też świadomość tego, że to nie nasze choroby i słabości są tym krzyżem który mamy nieść. W czasach Jezusa krzyż był narzędziem kary i uśmiercenia. I o to chodzi, mamy uśmiercać nasz egoizm i żądze. Nasz Pan uczynił z krzyża miarę miłości, bo oddał życie za przyjaciół. I to właśnie miłość mamy nieść w sercu jak krzyż, bo miłość pomoże nam uśmiercać wszystko, co jest złe w nas. Pomoże przebaczyć i popatrzeć w oczy tym, którzy nas skrzywdzili, podać rękę bezdomnemu i go nakarmić, zrezygnować z siebie i dać więcej, niż od nas oczekują, nie przejść obojętnie obok potrzeby drugiego człowieka.

    Jezus mówi dziś do Ciebie: „Bądź moim przyjacielem”.


  


(na zdjęciu "Jezus z przyjacielem", starożytna ikona, znaleziona w XIX w. w ruinach koptyjskiego klasztoru, na egipskiej pustyni. Serdecznie polecam lekturę dotyczącą pojawiającej się na ikonie symboliki, bo pięknie uzupełnia powyższy tekst, np na stronie Wspólnoty Przyjaciół Oblubieńca.)

3/18/2018

Dotyk Boga czyli rozważania o miłosierdziu i sensie życia. Część I.

  Dotyk Boga czyli rozważania o miłosierdziu i sensie życia. Część I.
Jakoś tak się złożyło, że lektura „Dotknij Boga” autorstwa blogera Patryka Świątka przypadła na czas moich biblijnych rozważań na temat miłosierdzia oraz kolejnego powrotu tematu pomocy uchodźcom w przestrzeniach społecznych. I niesamowicie się to ze sobą łączy.
 

Książka jest opowieścią o ludziach, którzy zaufali Ewangelii i wypłynęli na głęboką wodę miłosierdzia. Głęboko mnie poruszyła, przypomniała o tej pasji, której sama kiedyś namiętnie poszukiwałam. Miałam przyjemność być w kilku miejscach opisanych przez Patryka, byłam też w kilku, do których on nie dotarł, a które niesamowicie pasowałyby do tego zbioru domów szczególnie dotkniętych przez miłość Boga. Dostąpiłam też zaszczytu osobistego spotkania z częścią bohaterów książki, co też wywołało duże wzruszenie.

Dwa rozdziały (nie wliczając rozdziału o Łanowej, bo on poruszył mnie ze szczególnych względów) zrobiły na mnie największe wrażenie. Choć tak naprawdę to nie rozdziały, a życie braci w nich opisane mocno mną potrząsnęło.

Pierwsi są Mali Bracia Jezusa - zgromadzenie znane mi od dziecka, Karol de Foucauld był obecny w moim rodzinnym domu, jego zdjęcie stało na honorowym miejscu, kilkakrotnie osobiście rozmawiałam z braćmi, w tym z br. Morisem i mogłam zobaczyć ich autentyczną miłość, którą czerpią prosto ze Źródła.

Ich założyciel, urodzony w 1958 francuski szlachcic, oficer i badacz geograficzny, Karol de Foucauld, mając 28 lat przeżył gwałtowne nawrócenie. Co ważne, proces rodzenia się wiary rozpoczął się pod wpływem muzułmanów, których gorliwą modlitwę widział na co dzień pełniąc służbę w Afryce. Pragnąc iść za Jezusem, porzucił dotychczasowe życie oraz niemały majątek i zaczął poszukiwania swojej drogi do Królestwa Bożego. Totalnie uwierzył Ewangelii, chciał być jak Jezus ubogo żyjący w Nazarecie. Po różnych doświadczeniach i próbach, studiach teologicznych i przyjęciu święceń kapłańskich, w końcu osiadł na Saharze, budując sobie glinianą chatkę pośród muzułmańskich nomadów - Tauregów. Poświęcał swój czas na gorliwą modlitwę, ciężką fizyczną pracę, pomoc okolicznej ludności i studiowanie ich języka. Gdy poznał go już wystarczająco, przetłumaczył Ewangelię na taureski, ale nigdy nie próbował nawracać. Ewangelizował przez świadectwo życia, bycie obok, miłość, troskę, odpowiedzi na zadane pytania... Marzę, by umieć tak żyć. Czyż to nie jest święty na nasze burzliwe czasy?

„Chcę przyzwyczaić wszystkich mieszkańców – chrześcijan, muzułmanów, żydów do tego, by mnie uważali za brata.”

„Moje apostolstwo winno być apostolstwem miłości, aby widzący mnie ludzie mogli powiedzieć: Skoro ten człowiek jest tak dobry, to i jego religia musi być dobra. I jeśli ktoś mnie spyta, dlaczego jestem łagodny i dobry, winienem odpowiedzieć: ponieważ jestem sługą Kogoś, kto jest o wiele lepszy ode mnie. Gdybyście wiedzieli jak dobry jest mój Mistrz Jezus!”


W 1916 roku, po 15 latach życia na pustyni, został zastrzelony przez beduińskich porywaczy walczących z Tauregami, nie pozostawiwszy po sobie żadnych naśladowców. Na szczęście zachowały się jego zapiski z opracowaną regułą.

"O czym marzę w sekrecie, to coś bardzo prostego, małego liczebnie, przypominającego pierwsze wspólnoty pierwotnego Kościoła. Mała rodzina, małe ognisko monastyczne, maleńkie i bardzo proste."

"Żadnego szczególnego ubioru - jak Jezus w Nazarecie; nie mniej niż osiem godzin pracy dziennie (o ile możności ręcznej) - jak Jezus w Nazarecie; ani rozległych posiadłości, ani okazałych siedzib, ani wielkich wydatków, ani nawet hojnych jałmużn, ale skrajne ubóstwo we wszystkim - jak Jezus w Nazarecie. Jednym słowem we wszystkim twym wzorem - Jezus w Nazarecie."

Jego pomysł na życie wspólnoty opierał się na czterech filarach:
- życie ukryte czyli naśladowanie cnót obecnych w życiu Świętej Rodziny w Nazarecie
- kontemplacja Boga, dla której wzorem jest życie ukryte Jezusa
- obecność w świecie, znów na wzór Jezusa, ciężka praca w świeckim środowisku
- miłość bliźniego, bycie z ludźmi i dla ludzi, tam gdzie tego najbardziej potrzebują.

„My nie robimy za dużo rzeczy. Po prostu żyjemy i jesteśmy z ludźmi. To jest właśnie kontemplacja w świecie” - opowiada Patrykowi jeden z Małych Braci. A spowiednik Błogosławionego powiedział kiedyś, że „Karol zmienił religię w miłość”.
Obecnie według tych zasad żyje prawie dwa tysiące zakonników i zakonnic (a także wspólnoty świeckie). Mieszkają w ubogich dzielnicach, pracują na najniższych stanowiskach - jako magazynierzy, robotnicy, sprzątaczki, pracownicy linii produkcyjnych w fabrykach, pośród osób bardzo potrzebujących Ewangelii i miłości. Nikogo nie nawracają, starają się dzielić trudy codzienności z tymi, którzy ich otaczają. Po pracy wracają do swoich małych, skromnych mieszkań, w których jeden pokój przeznaczony jest na kaplicę, aby modlić się w niej modlitwą kontemplacyjną, jednocząc z Chrystusem i czerpać od Niego siły na kolejny dzień niesienia miłości. Ach!


  „Ojcze
       oddaję się Tobie.
       Uczyń ze mną, co zechcesz.
       Dziękuję Ci za wszystko,
       cokolwiek ze mną uczynisz.
       Jestem gotów na wszystko
       przyjmuję wszystko.
       Niech Twoja wola spełnia się we mnie
       i we wszystkich Twoich stworzeniach,
       nie pragnę niczego innego, mój Boże.
       Składam moją duszę w Twoje ręce.
       Oddaję Ci ją, Boże
       z całą miłością mego serca.
       Kocham Cię
       i to jest potrzebą mojej miłości,
       żeby się dawać,
       oddawać się w Twoje ręce bez ograniczeń,
       z nieskończoną ufnością,
       bo Ty jesteś moim Ojcem.”


(Dla chcących poczytać więcej o bł. Karolu, polecam ten tekst z Gościa Niedzielnego).

W takie struny uderza Patryk Świątek w jednym z pierwszych rozdziałów swojej opowieści. I faktycznie, jak sam pisze, tylko w tym świetle da się zrozumieć dalszy ciąg tej książki. Ale o tym napiszę następnym razem. Na razie niech Mali Bracia, Siostry i ich patron zamieszkają w Waszych sercach, może i Wam uda się ich kiedyś spotkać.

3/17/2018

5 sposobów na wyrobienie nawyku codziennej modlitwy.

5 sposobów na wyrobienie nawyku codziennej modlitwy.
Podobno aby stworzyć nawyk, wystarczy miesiąc dbania  o regularność, potem to już wchodzi w krew. Ale żeby to rzeczywiście było skuteczne, warto wspomóc się pewnymi wskazówkami.


ZNAJDŹ OPTYMALNĄ PORĘ
Poszukaj najlepszego momentu w ciągu dnia. Wiele osób zaczyna dzień od modlitwy, ale nie zawsze jest to możliwe, moje dzieci prawie zawsze wstają ze mną, nieważne na którą nastawiam budzik, dlatego zazwyczaj modlę się gdy wszyscy już śpią. Może to być czas w drodze do pracy, popołudniowa drzemka malucha, spacer z wózkiem, poranny jogging (np. z aplikacją Modlitwa w drodze), przerwa w pracy. Dla każdego będzie to inny czas, wybierz ten który ma najwięcej szans na stałość oraz najmniej okazji do rozproszeń.



USTAL MIEJSCE
Wybierz jedno miejsce w domu, gdzie będziesz się modlić. Czy to dywanik na podłodze, krzesło przy biurku, wygodny fotel czy miejsce w autobusie - niech będzie zawsze to samo, to pomaga w wyrabianiu nawyku. Jeśli możesz i masz ochotę, możesz odpowiednio wyposażyć to miejsce: postawić świecznik, powiesić ikonę albo krzyż, przygotować Pismo Święte, różaniec.
 


STWÓRZ RYTUAŁ
Zapalenie świeczki, aromatyczna herbata, ulubiony koc do przykrycia nóg... Uważam, że spotkanie z tym, który jest moją Miłością, powinno przebiegać w miłej atmosferze, dlatego staram się aby wokół mnie panował ład i abym czuła się komfortowo. Mnie pomaga też stała kolejność modlitwy, więcej pisałam o tym we wpisie o Osobistym Modlitewniku (wpis o Prayer Journal), w skrócie wygląda to tak:
1. Wezwanie Ducha Świętego
2. Lektura i rozważanie Słowa Bożego
3. Uwielbienie i dziękczynienie
4. Modlitwa wstawiennicza (często z dziesiątką różańca)
5. Rachunek sumienia i modlitwa osobista


USUŃ WSZYSTKIE DYSTRAKTORY
Zadbaj, aby czas który zamierzasz spędzić z Bogiem był przeznaczony tylko dla Niego. Jeśli nie jesteś w domu sama, poproś domowników by Ci nie przeszkadzali przez określony czas, jeśli możesz się zamknąć w jakimś pomieszczeniu (sypialnia, kuchnia), powieś na drzwiach kartkę " Rozmawiam z Bogiem, proszę nie przeszkadzać". Wycisz telefon i zapobiegawczo zostaw go w innym pokoju, żeby nie kusiło zerknięcie na niego. Polecam przed modlitwą zrobić listę zadań, spraw które są do załatwienia. Dzięki temu nie będą Ci natarczywie przychodzić do głowy w trakcie modlitwy.


USTAW TIMER
Najlepiej nie w telefonie, bo przecież został w innym pomieszczeniu. Polecam taki kuchenny. Zdecyduj się na określony czas: 15 minut, pół godziny, godzina, ustaw go i dopóki nie zacznie pikać, zajmuj się tylko modlitwą. Odstaw go trochę dalej, żeby nie spoglądać co chwilę ile jeszcze zostało. Skup się i skoncentruj na Tym, z kim chcesz się spotkać. Na początku wydaje się to dziwne, ale z upływem tygodni zobaczysz, że te 15, 30 minut to za mało i zaczniesz wydłużać ten czas. Wytrwaj, a będziesz zbierać owoce pogłębiającej się relacji z Jezusem. Warto.





3/07/2018

Modlitwa o męża czy za męża?

Modlitwa o męża czy za męża?


   Według mojego prywatnego rankingu to jedna z najważniejszych modlitw, która powinna być na liście codziennych priorytetów. Głęboko wierze, że modlitwa nie zmienia zamiarów Boga, ale bardzo mocno zmienia osobę modlącą się oraz relację. Mam liczne doświadczenia to potwierdzające. Kilkukrotnie byłam w sytuacji, gdzie przychodziło mi modlić się z osobami, za którymi nie przepadałam. I niemalże w każdym przypadku, po kilku tygodniach wspólnej modlitwy (nie zawsze regularnej) te osoby stawały się moimi bliskimi przyjaciółmi. Albo gdy zdarzały się jakieś trudności w ważnych relacjach i zaczynałam oddawać te sprawy Pan Bogu, szybko widziałam realne tego efekty, chociażby we własnej gotowości do pracy nad tym, co się zepsuło.
Dlatego za tak ważną uważam modlitwę za małżonka. I to niekoniecznie dopiero po ślubie, czy zaręczynach.
 
   Krótkie świadectwo. Wiele lat, jako licealistka i studentka, modliłam się o męża. O to, by Pan mi go zesłał, by był dobry i święty, aby nasze małżeństwo było udane. Ale któregoś dnia miałam na modlitwie takie Światło (wtedy wydawało mi się, że to myśl, dziś wiem, że raczej natchnienie Ducha, sama bym tego nie wymyśliła), że nie mam się modlić o kogoś dla siebie, tylko mam się modlić w intencji tej osoby. Tego mężczyzny, który, jak wtedy uwierzyłam, już gdzieś jest, już go dla mnie Pan Bóg szykuje, ale może jeszcze z różnych powodów nie jest gotowy na spotkanie, na związek, może potrzebuje tego, aby ktoś się za nim wstawiał. I zaczęłam taką modlitwę, nie „o”, a „za” mojego przyszłego męża. Zapamiętałam kiedy to było, bo wydarzyło się to na pewnych rekolekcjach, które zapadły mi w pamięć, pamiętam więc do dziś jaki to był miesiąc którego roku.

   Dopiero gdy mój wtedy jeszcze narzeczony opowiadał świadectwo swojego nawrócenia, uświadomiłam sobie że to się łączy, że zaczął poznawać Jezusa mniej więcej w tym czasie, kiedy ja przestałam się modlić o własną pomyślną przyszłość u boku rycerza na białym koniu, a zaczęłam kochać tego, z kim przyjdzie mi spędzić resztę życia, zanim go jeszcze poznałam.


   A jak się modlić za męża, narzeczonego, kiedy w końcu już na tej naszej drodze stanie? Wspomniałam o tym we wpisie na temat mojego Modlitewnego Dziennika (klik). Jeśli sobie czegoś nie zapiszę, to bardzo szybko zapominam, między innymi dlatego prowadzę taki dziennik i pomaga mi on uporządkować sobie moje życie modlitewne. Na jednej kartce spisałam intencje, które są uniwersalne i o które modlę się dla mojego małżonka za każdym razem. Jako że staram się, aby wszystko co mogę opierać na Bożym Słowie, toteż przy większości intencji mam sigla* do fragmentu, które nawiązuje to tego, o co proszę. Na przykład „Umacniaj mojego męża w wierności Tobie, pokorze, cierpliwości i odnajdowaniu drogi, którą dla niego przygotowałeś - Ef 4, 1-3".
Na drugiej kartce wpisuję wszelkie krótkotrwałe sprawy, jak na przykład pomoc w uzyskaniu podwyżki (nawet nie musi wiedzieć, że się o to modlicie ;) ), kwestie zdrowotne, itp. Jak się wypełniają, to wpisuję datę i słowa dziękczynienia.
Bywa też tak, szczególnie kiedy czeka go coś ważnego albo gdy przeżywa trudności lub chorobę, modlę się przez nałożenie rąk. Modlimy się tak za siebie nawzajem i za nasze dzieci, bo tak nam nakazał Pan Jezus: „Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” Mt 16, 18b.

    
   Wszystkie singielki szukające mężów - spróbujcie zmienić sposób Waszej modlitwy i pomyślcie, że wysoce prawdopodobne, iż gdzieś Ci Wasi przyszli wybrankowie serca już są, a jeszcze bardziej prawdopodobne, że potrzebują modlitwy, bo kto jej nie potrzebuje... Narzeczone, żony - pamiętajcie, aby codziennie, przynajmniej w krótkim akcie strzelistym, jednym "Ojcze nasz", czy krótkim błogosławieństwie na pożegnanie, oddać swojego męża Najwyższemu. Słyszałam o Różach różańcowych w intencji mężów. A może macie jeszcze inne sposoby na modlitwę za współmałżonka? Jestem pewna, że to jeden z przepisów na trwałe małżeństwo. 
 


* Siglum (z łac. singlae litterae – pojedyncze litery; l. mn. sigla) – symbol literowy lub literowo-cyfrowy będący oznaczeniem biblioteki, stosowany w katalogach centralnych przy podawaniu lokalizacji wydawnictw oraz wypożyczaniu międzybibliotecznym i informacji naukowej.

3/06/2018

Wiara i emocje - czy to się wyklucza?

Wiara i emocje - czy to się wyklucza?
   Od wielu lat prowadzę osobistą krucjatę na rzecz odkłamania pewnego szeroko pokutującego przekonania. Toczy się ona głównie w komentarzach na facebooku - to nasz współczesny Areopag, ale także na blogach, szczególnie tych traktujących o tradycyjnym podejściu do religii katolickiej. Czego owo przekonanie dotyczy? Otóż zarzuca się różnego rodzaju formom duchowości, szczególnie tym związanym z Ruchem Charyzmatycznym skupienie na doznaniach zmysłowych, tzw. "jazdę" na emocjach. Oczywiście, trzeba przyznać, jest to ogromny problem, ludzie uzależniają się od silnych emocji i na nich opierają swoje decyzje o działaniu. Ale jest to problem występujący w każdym obszarze życia - w życiu religijnym, duchowym, ale też rodzinnym, społecznym. I nie jest zależny od formy modlitwy, a od braku dojrzałości konkretnych osób. I śmiem twierdzić, że osoby które w Ruchu Charyzmatycznym szukają wrażeń, wcale nie wejdą tak od razu, z biegu, na drogę dojrzałego chrześcijaństwa zaczynając uczęszczać chociażby na Msze Trydenckie*. Potrzebują mądrego przewodnika: spowiednika, kierownika duchowego, a może także psychoterapeuty, który pomoże rozeznać jak sobie radzić z emocjami, skrupulanctwem, poczuciem winy, pychą itd.
   Co zatem z tymi emocjami i wiarą, mogą współwystępować czy raczej powinniśmy je radykalnie oddzielać?


   Kiedy lata temu zadawałam sobie to pytanie (a wychowano mnie raczej w opcji, że należy rozdzielać), musiałam  zdefiniować czym dla mnie jest wiara. Już wtedy bardzo chciałam, aby była przede wszystkim relacją. I do dziś tak określam moją wiarę, jako relację z Ojcem przez Jezusa w Duchu Świętym. Wszelkie relacje mają to do siebie, że:
a) trzeba je budować i się o nie troszczyć
b) pojawiają się w nich emocje.
I o ile ogólnie wiadomo, że Pana Boga poznajemy poprzez czytanie Jego Słowa, karmimy się Nim podczas Eucharystii, rozmawiamy w modlitwie, to już te nieszczęsne emocje nie są tu tak mile widziane.
   Dlaczego? Czy możecie wyobrazić sobie przyjaźń bez emocji? Małżonków, którzy gdy tylko zaczynają cieszyć się sobą nawzajem,poszturchują się, przybierają poważne miny i mówią: "Przestań, zachowaj powagę, przecież sakrament nas łączy, to nie miejsce na jakieś tam emocyjki!"


    W każdej mojej relacji jest sporo emocji, im bliższa, tym więcej. Czasem są to uczucia trudne, złość, żal, częściej tęsknota, radość z bycia razem, zachwyt tą drugą Osobą. I tak samo jest z wiarą, z modlitwą. Moja modlitwa zazwyczaj łączy się z moimi uczuciami. Albo tymi, z którymi na nią przychodzę i wtedy oddaję je Panu, aby je przemieniał i pozwalał mi skupiać się tylko na Nim, albo z tymi, które na modlitwie czy podczas rozważania Słowa się we mnie pojawiają. Często jest to zachwyt, wdzięczność, czasem smutek, całe spektrum. Jednakże bywają także dni, w które doświadczam trudnych stanów emocjonalnych i nie mam ochoty na spotkanie z Bogiem, albo takie kiedy wydaje mi się, że nie czuję nic. Ale mimo to siadam do modlitwy. Nie czekam aż pojawią się emocje czy ochota, po prostu staram się być wierna. I czasem to trwa jeden dzień, a czasem kilka tygodni.
   Bywam na różnych spotkaniach charyzmatycznych, czasem tańczę na nich z radości, czasem płaczę ze wzruszenia czy smutku nad własnym grzechem, a czasem po prostu siedzę, nie czuję zupełnie nic (no dobra, czasem znużenie) ale wiem, że gdzie dwóch lub trzech zbiera się w Jego imię, On tam jest (por. Mt 18,20). Więc czytam Pismo Święte, odmawiam różaniec albo po prostu jestem i próbuję zwrócić moje myśli ku Bogu.



   Musimy pamiętać, że emocje są tylko dodatkiem. Owszem, bardzo potrzebną częścią naszego życia, jednak nie nadrzędną- to my musimy mieć nad nimi pełną kontrolę, dostrzegać je, rozumieć, ale panować nad zachowaniem. Wolna wola to cenny dar, z którego korzystam ilekroć jestem tak zła, że mam ochotę kogoś uderzyć, albo tak czymś zachwycona, że korci mnie by wziąć kredyt na pierścionek z brylantem ;) Nie robię tego, bo emocje są ulotne, a konsekwencje podjętych działań trzeba będzie ponieść.
 
   Miałam w życiu okazję uczestniczyć w spotkaniach kilkunastu różnych grup Odnowy i słuchać ich liderów, duszpasterzy. Każdy z nich podkreślał, przypominał, uczulał na to, że wiara ma być niezależna od odczuwanych emocji. Że "Pan Bóg to nie perfumy - nie musisz Go czuć", że jest, działa, kocha niezależnie od naszych nastrojów. Dlatego nie godzę się na wrzucanie wszystkich, którzy wybierają taką formę budowania relacji z Jezusem, do szufladki z podpisem "uzależnieni od emocji", bo to po prostu nie jest prawda.

A jeśli ktoś chce jeszcze posłuchać o emocjach, to pięknie i treściwie mówi o nich biskup Grzegorz Ryś, polecam.



*Msza Trydencka - Msza Święta w tradycyjnym (klasycznym) rycie rzymskim. Tradycyjny ryt (obrządek) rzymski powstał na drodze organicznego rozwoju od czasów apostolskich. Serce Mszy św. w tradycyjnym rycie rzymskim, które otacza Konsekrację - Kanon Rzymski - istniał już w postaci zbliżonej do obecnej w IV w., a nie podlegał właściwie żadnym zmianom od czasów Św. Grzegorza Wielkiego (VI w.).

3/02/2018

Najlepsza po orginale wersja Biblii (nie tylko dla dzieci)

Najlepsza po orginale wersja Biblii (nie tylko dla dzieci)
Przyznam, że od "zawsze" (długie lata pracowałam jako niania, miałam więc rozeznanie w ofercie wydawniczej) ubolewałam nad wersjami Pisma Świętego, które można zaserwować kilkulatkowi. Widziałam wiele ładnych kartonowych książeczek  o Adamie, Ewie i raju, o Noem i arce, o Mojżeszu i Morzu Czerwonym, czy nawet o Jonaszu i wielorybie, ale nic sensownego, co nadawałoby się dla dziecka w pierwszych klasach szkoły podstawowej, a nie byłoby tylko zbiorem historii.
Minęły lata i nadszedł czas, gdy ten problem mógłby mnie dotknąć, gdyż najstarsze z moich dzieci osiągnęło cudowny wiek lat sześciu, a oto, ku mej bezbrzeżnej radości, na polskim rynku ukazał się tytuł, który znałam już wcześniej z amerykańskich stron. Co to za książka?



"Z Jezusem przez Biblię" autorstwa Sally Lloyd- Jones, wydane przez wydawnictwo Aetos. Podtytuł " W każdej opowieści słychać Jego imię" zdradza już nieco ze specyfiki tej pozycji.
Jest to przełożona na współczesny, dostosowany do poziomu dzieci język Biblia od Stworzenia aż po Apokalipsę. To wielka rzadkość, żeby Apokalipsa była w wydaniu Pisma Świętego dla dzieci. Tak jak i rzadko zdarzają się w nim interpretacje Księgi Izajasza, Nehemiasza czy Listów Pawłowych. A tu są.
Cała książka ukazuje ogrom Bożej Miłości wobec nas, której szczytem jest Osoba Jezusa.
Autorka tak tłumaczy dzieciom, czym jest Biblia: "Biblia nie jest księgą zasad ani księgą o bohaterach. Jest przede wszystkim Opowieścią. Opowieścią przygodową o szlachetnym Królu, który przybywa z dalekiego kraju, żeby odzyskać zaginiony skarb. Opowieścią miłosną o dzielnym Księciu, który opuszcza swój pałac i zostawia wszystko co ma, żeby uratować swoją ukochaną.
(...)
Najważniejszą postacią tej Opowieści jest pewne Dziecko. W każdej historii biblijnej słychać Jego imię. To Dziecko jest jak brakujący kawałek układanki, który pozwala dopasować do siebie wszystkie pozostałe jej części, tak by naszym oczom ukazał się piękny obraz."
(najchętniej przepisałabym całą książkę, tak jest piękna, ale prawo tego zabrania ;) )


Niebo musi zejść do nas, bo sami za nic się tam nie damy rady wspiąć - piękne, prawda?

Mimo że to książka dla dzieci, pozwoliła mi zrozumieć nieco lepiej Stary Testament i zanurzyć się w tej nieogarnionej, Bożej miłości, którą Sally Lloyd- Jones tak pięknie opisuje od pierwszej do ostatniej strony. W zasadzie co wieczór, podczas czytania dzieciakom kolejnych opowieści o nadziei, o wyczekiwani Odkupiciela i w końcu o Jego przyjściu, nauczaniu i ofierze, moje serce tęskniło i nawracało się do swojego Pana. Myślę więc, że powinien ją też przeczytać każdy dorosły, który ma czasem potrzebę prostymi słowami usłyszeć, że jest ukochanym dzieckiem Boga.

Tym, co dla mnie jest też niezwykle ważne, jest strona estetyczna książki i tu pozycja też spisała się na medal. Ilustracje są w przepięknych barwach, zajmują całe strony, a postaci, mimo że narysowane prostą kreską, robią niezwykle sympatyczne wrażenie.

Na koniec zostawiam Was z fantastycznym streszczeniem listów św. Pawła, który oddaje istotę chrześcijaństwa.

"Nie musicie być najlepsi z najlepszych, żeby Bóg Was pokochał. Wystarczy, że uwierzycie w to, co zrobił Jezus, i będziecie go naśladować”.

Amen!

2/23/2017

Prayer Journal czyli Osobisty Modlitewnik

Prayer Journal czyli Osobisty Modlitewnik

   Mniej więcej w czasie, w którym trafiłam na Bible Journaling, odkryłam też Prayer Journal. W odróżnieniu do ilustrowania Biblii, jest on narzędziem mającym pomóc w organizacji życia modlitewnego. Na własny użytek tłumaczę go jako Osobisty Modlitewnik, bo głównie tym dla mnie jest. Na czym polega i co zawiera?

   Prayer Journal to jakby planer modlitewny, który pozwala na zorganizowanie swojego spotkania z Bogiem w najbardziej nam odpowiadającej formie. Dla każdego więc będzie to inny schemat. Można tam zapisać/ przepisać swoje ulubione modlitwy, pieśni, listę intencji, spisywać codzienne/cotygodniowe dziękczynienie, umieścić rachunek sumienia (niekoniecznie grzechy, choć niektórym to służy), plan czytania Biblii, notatki z duchowych lektur czy konferencji.
   Swój układ wypracowałam na podstawie wskazówek różnych autorytetów oraz własnego doświadczenia. Prayer Journal prowadzę w segregatorze, dzięki temu łatwo mi modyfikować jego zawartość. Z kolorowych kartonów zrobiłam przekładki, które wyznaczają dane części. Po kolei:
1. Wezwanie Ducha Świętego. 
Wierzę, że bez Niego nie da się modlić, więc każdą modlitwę zaczynam od zaproszenia Go. Czasem to krótki akt "Przyjdź Duchu Święty!", czasem jedna z pieśni czy modlitw spisanych z różnych źródeł.

2. Czytanie Pisma Świętego
W tej części mam ściągę z tego, czym jest Lectio Divina, notatki z opracowań biblijnych, plan czytania Pisma Świętego, na którym oznaczam kolejne przeczytane rozdziały czy Księgi.

3. Uwielbienie
Chyba moja ulubiona część :) Są tu wklejone wizerunki Pana Jezusa, w które lubię się wpatrywać, spisane modlitwy i pieśni uwielbienia, psalmy, oraz modlitwy, które Duch Święty układa w mojej głowie.

4. Modlitwa wstawiennicza


To dział dotyczący modlitwy za innych, ma kilka części.

a) modlitwa z mojego męża
mam tu jego zdjęcie i spis rzeczy, o które się dla niego modlę. Można znaleźć przepiękne modlitwy za męża z odnośnikami do fragmentów Pisma na pintereście, jeśli komuś potrzebna inspiracja. (więcej o modlitwie za męża w osobnym wpisie - klik)

b) modlitwa za moje dzieci
analogicznie, zdjęcie dzieciaków, najpierw konkretne dary, o które proszę dla wszystkich, takie jak wierność Panu, świętość itd, dalej konkretnie za każde z osobna i tym, czego w danym momencie potrzebuje.

c)rozkład tygodniowy

zaobserwowałam, że trudno mi codziennie wymieniać całą długą listę intencji, dlatego inspirując się rozwiązaniami z konferencji i Prayer Journali widzianych w internecie, podzieliłam intencje na dni. I tak modlę się:
- w poniedziałek za sprawy finansowe, materialne swoje i bliskich
- we wtorek za niewierzących z naszej rodziny, współpracowników, przyjaciół
- w środy za wierzących z rodziny, przyjaciół, osoby ze wspólnoty
- we czwartek za chorych, cierpiących, samotnych, pragnących potomstwa
- w piątek o pokój na świecie, prześladowanych chrześcijan
- w sobotę za rząd, Polskę, moje miasto
- w niedzielę za Kościół - papieża, biskupów, księży, moją parafię, wspólnotę i osoby za nią odpowiedzialne

d) szczególne intencje
tu wpisuję sprawy nagłe, w których intencji ktoś prosi mnie o modlitwę albo sama chcę się modlić. Modlitwy mają być konkretne i wypowiadane z wiarą, dlatego obok każdej intencji zostawiam miejsce na wpisanie daty, w której otrzymano to, o co proszę.

5. Moja część osobista
Ta część dotyczy stricte mnie, mojej relacji z Bogiem, mojego rozwoju w Nim. Mam tu modlitwy dotyczące tego, w kogo chcę się zmienić pod wpływem Jego działania, jakie obszary mnie wymagają zmiany, jest tu też mój codzienny rachunek sumienia, którego zdjęcie wklejam,bo może komuś też się przyda, bardzo dobrze bada serce.



6. Dziękczynienie
Komu nieobcy Bullet Journal, ten zna grattitude log. To jest to samo ;) Staram się podczas modlitwy dziękować za to, co otrzymałam i spisywać te rzeczy. To przyjemne i radosne zadanie. Na koniec przyjemnie jest popatrzeć na to, ile tego jest każdego dnia i z radości zaśpiewać dla Pana.

7. Notatki
To taki dodatek, bo nie korzystam z nich podczas modlitwy, ale póki co to dobre miejsce dla nich. Notuję ważne słowa, cytaty, myśli z książek, które czytam czy konferencji, których często w domu słucham. Warto co jakiś czas do nich wracać, bo z czasem nawet bardzo odkrywcze i genialne rzeczy, które sporo układają w głowie, potrafią z niej wylecieć...

Tyle. Tak wyglada mój Prayer Journal, podczas modlitwy staram się zaglądać do każdej części (poza notatkami), bo wiem, że modlitwa o takim porządku (wezwanie Ducha, czytanie Słowa, uwielbienie Jezusa, modlitwa za innych, rozmowa z Bogiem o sobie i swoim rozwoju, dziękczynienie) ma ogromną moc. Gorąco polecam spróbować!





8/03/2015

Bible Journaling - inspiracje

Osoby, które ze swoją twórczością i kreatywnością są za pan brat nie będą miały problemu z wymyśleniem, w jaki sposób graficznie przedstawić porusząjcy je werset. Jednak ci, którzy muszą dopiero potrenować, aby zaprzyjaźnić się z artystyczną stroną swojej duszy, mogą uznać za pomocne przyglądanie się pracom innych.
Codziennie powstaje kilkaset (kilka tysięcy?) nowych ilustracji na kartach Biblii na całym świecie. Trudno być na bieżąco ze wszystkimi "nowościami", łatwo można wpaść w pułapkę spędzania czasu na facebook'u, instagramie, pintereście i blogach journalingowych zamiast spędzić go z Bogiem i Jego słowem.
Ja na bieżąco przeglądam grupę na fb Bible Journaling Community, stronę Illustrated Faith oraz bloga Rebeki, która co tydzień zamieszcza na youtubie tutoriale (samouczki?).
Poza tym od czasu do czasu , poszukując inspiracji zaglądam na pinterest - to prawdziwa kopalnia skarbów.



7/30/2015

Bible Journaling - sedno

Bible Journaling - sedno
Trudno mi wyrazić słowami, jak wiele dobra i Bożej obecności przynosi czas spędzony na ilustrowaniu Pisma. Radość tworzenia i odkrywania, że Bóg każdego z nas uczynił twórcą, na swój obraz. Zapamiętywanie coraz większej liczby Słów. Ich medytowanie. Szukanie inspiracji u innych ilustrujących. Bycie częścią ruchu, który szybko rozprzestrznia się po świecie, zbliżając ludzi do Chrystusa. Radość. Dużo radości.


Na stronie Illustrated Faith znalazłam taką piękną grafikę - przewodnik.

 

7/29/2015

Bible Journaling - technika

Bible Journaling - technika

No dobrze, poczuliśmy się zachęceni, czas ruszyć do akcji!
Na początku pragnę zaznaczyć, że nie jestem artystką, nie znam się na tym za bardzo, nie zajmowałam się nigdy scrapbookingiem, bible journaling jest moim pierwszym zetknięciem się z tego typu twórczością, więc patenty które opisuję w większości zaczerpnęłam od journalingujących koleżanek zza oceanu plus trochę ucząc się na swoich próbach i błędach. Nie umiem też malować ani rysować, dlatego raczej tego nie robię, aczkolwiek...

Bible journaling nie jest o tym, czy to jest ładne czy nie ładne, estetyczne czy niestetyczne, proste czy krzywe. Głównym założeniem BJ jest, że robimy to, aby uwielbić Boga w Jego Słowie. A tego nie da się robić źle, brzydko, nieestetycznie. Liczy się postawa serca. Jeśli rysując/szkicując/ozdabiając kierujesz swe serce ku Stwórcy i Dawcy wszelkich talentów, to co zrobisz będzie piękne, nawet jeśli z plastyki zawsze miałeś pały. Jeśli zrobisz to z miłością, Jemu będzie się podobać.

Więc... nie rysuję (z głowy, bo zdarza mi się przerysować rysunek znaleziony w książce czy internecie) bo nie wiem jak się za to zabrać, może kiedyś stanę się odważniejsza, na tę chwilę swoją przygodę z BJ zaczęłam głównie od ozdobnego przepisywania wersetów, które chcę zapamiętać, wyróżnić. Można to robić to na tysiąc innych sposobów, tu panuje wolność i dowolność. Widziałam prace, w których autor tak się bał braku własnych zdolności, że w całości wykonane były z naklejek, inne gdzie ktoś używając tylko dziecięcych kredek ilustrował sceny z Ewangelii, na jeszcze innych znaleźć można wyłącznie nakreślone długopisem przemyślenia czy cytaty z kazań. Polecam zajrzeć na Pinterest i poszukać inspiracji, sprawdzić co Wam najbardziej pasuje, znaleźć własny styl journalingu.


Teraz trzeba zastanowić się jaką strategię obieramy. Prowadzimy nasz journal (tak, mnie też uszy bolą, ale jak to przetłumaczyć?) w osobnym zeszycie/na osobnych kartkach, czy bezpośrednio na stronicach Biblii? W pierwszym przypadku nie mam o czym gadać, bo sprawa jest prosta – dozwolone jest wszystko :) W drugim sprawę komplikuje papier, na którym wydrukowane jest Pismo Święte. Zazwyczaj jest to cienka bibuła, przez którą większość znanych nam pisadeł będzie przebijać - do tej pory byłam przekonana, że tylko ołówkiem mogę pisać na marginesach i podkreślać. Jakież było moje zdumienie, gdy odkryłam Micron Pen firmy Sakura

 oraz Marvy for drawing firmy Uchida. 

Są to cienkopisy do artystycznego pisania/rysowania, które występują w kilku rozmiarach i te cieniutkie (003, 005, 01) nie przebijają, a dzięki swoim rozmiarom są bardzo precyzyjne.
Do tego kredki, których też, jak się dowiedziałam, jest milion rodzajów. Ja dostałam na urodziny kredki akwarelowe, można używać ich na sucho, jak tradycyjnych kredek, lub na mokro z pomocą pędzla, jak farb akwarelowych.

 Mam też świetne, dwukolorowe kredki Colorino, są niedrogie a bardzo przyjemne i miękkie.

Suche pastele są prostym środkiem do tworzenia delikatnego tła, można je pięknie cieniować. Dobrze jest na koniec pracy utrwalić ją lakierem do włosów, bo pastele lubią się rozmazywać.
 (to jedna z moich pierwszych ilustracji, tło jest właśnie pastelami "zrobione")

Do tego mogą przydać się naklejki z alfabetem i coś, co ja bardzo lubię, czyli stemple. Zawsze uwielbiałam efekt jaki dają, dlatego namiętnie ich używam w journalingu. Tu trzeba być niezwykle ostrożnym z tuszem, bo większość tuszy przebije przez bibułę, ale odkryłam chalk edgers, których można używać zarówno jako tuszu do stempli, jak i na wiele innych sposobów.


Jest jeszcze coś, czego efekt zawsze mi się podobał, z fascynacją zaobserwowałam że niektóre journalingujące panie z facebookowej grupy tego używają, długo szukałam nazwy tego narzędzia i w końcu zdobyłam! A nazywa się to wytłaczarka DYMO i można dzięki niej na specjalnej taśmie stworzyć takie naklejki:



Przydatne są też taśmy washi tape, którymi można zaznaczać wybrane strony, a także ozdabiać marginesy. 


Tak naprawdę ogranicza nas tylko wyobraźnia oraz możliwości papieru, na którym wydrukowano naszą Biblię. Na początek polecam zaopatrzyć się w cieńszy cienkopis z rodzaju wymienionych wyżej oraz miękkie kredki i szukać drogi „pamiętnikowania”, która Wam będzie najbardziej pasować i stopniowo zaopatrywać się w kolejne narzędzia, albo zostać przy samym cienkopisie, jak np tu:
źródło

Jak widać, nie jest konieczna wielość narzędzi czy wyjątkowy talent. Ważne jest coś zupełnie innego. O tym jak w końcu się zabrać do journalingu we własnej Biblii, w następnym poście.

4/25/2015

Bible Journaling - teoria

Bible Journaling - teoria
Bible journaling - czyli coś na co natknęłam się przypadkiem, a co mnie zachwyciło tak bardzo, że postanowiłam spróbować. I cieszę się z tego, bo zmieniła się moja relacja z Bożym Słowem, zmieniło się moje nastawienia do czasu sam na sam z Bogiem i wiele, wiele innych rzeczy.

Czym jest journaling? Autorki fajnego miejsca w sieci dotyczącego papierowych hobby, głównie scrapbookingu Przyklej to! wyjaśniają:
„JOURNALING. Kronikarstwo, pamiętnikarski opis - tak ładnie tłumaczony jest na język polski. Journaling to opis tego, co dzieje się na zdjęciu, spisanie wspomnień, daty, miejsca. Journaling to też cytat, który umieszczamy na pracy. Najczęściej pisany odręcznie, ale również na maszynie, czy komputerze.”
Jest też art journaling, o którym pisze design your life: „Art journal to kreatywny zapis naszych emocji, przemyśleń czy wspomnień – nie ogranicza nas format, materiał ani żadna technika. Możemy go wykonać w taki sposób, w jaki tylko mamy ochotę, możemy użyć papierowych wycinanek, tkanin, farb, szablonów, naklejek… Może mówić o naszym najmilszym wspomnieniu minionego lata, o stanie ducha, o marzeniach i planach. Tak naprawdę trudno jest to wytłumaczyć słowami, najlepiej po prostu zobaczyć – i wszystko zrozumiecie bez problemu.”


Definicji Bilbe journalingu nie udało mi się znaleźć po polsku, bo prawdopodobnie jeszcze nikt w naszym kraju tego nie robi. Ale zaglądając na amerykańskie strony i blogi można znaleźć sporo o tym nowym, coraz popularniejszym pośród chrześcijan hobby. Choć nie jestem pewna czy „hobby” to dobre słowo...
Z jednej ze stron dotyczących BJ Faithfully Yours:
"What is Bible Journaling? In a nutshell, it is journaling or doodling in the margins of your Bible. What you draw, journal or doodle is inspired by the Word." i moje nieudolne tłumaczenie : W skrócie, jest to "kronikowanie" albo "bazgrolenie, gryzmolenie" ( u nas ma to pejoratywny wydźwięk, po angielsku doodling potrafi być przepiękny) na marginesach Biblii. To co rysujesz, "kronikujesz" czy bazgrolisz jest inspirowane Słowem.  Proste, prawda?

Amatorzy Bible Journalingu skupiają się (powinnam napisać: skupiamy się, bo i mnie to dotyczy) w zamkniętej facebook'owej grupie, aby dzielić się inspiracjami, uczyć się od siebie nawzajem, z dumą chwalić zilustrowanymi wersetami. Większość z członków zgodnie twierdzi, że ten rodzaj ekspresji wiary, ilustrowania Bożego Słowa zmienia życie, przybliża do Pana Boga, rozkochuje w Piśmie Świętym. I ja tego doświadczam.

Obecnie w Stanach jest wielki boom na Bible Journaling, można kupić specjalne wydania Biblii, z szerokimi marginesami i ozdobnymi okładkami przeznaczone do notowania i journalingu. Nie wiem na ile to tylko nowa moda wśród znudzonych gospodyń domowych, a na ile realny głód Słowa, ale wierzę, że Ono będzie przemieniało każdego, kto do Niego sięgnie, nie zważając na powody. Ja mam to szczęście, że na swojej wirtualnej drodze praktykujących BJ spotykam osoby niezwykłej wiary, będącej w bliskiej, zażyłej relacji z Jezusem. I mam zaszczyt tego też się od nich uczyć, nie tylko journalingu.

U nas (jeszcze?) takie wydania Pisma Świętego nie są dostępne, ale wybrane wersety śmiało można ilustrować w osobnym zeszycie, poszukać Biblii z dość szerokimi marginesami i wykorzystać każdy wolny fragment strony lub też robić tzw. wklejki. Przykłady na zdjęciach poniżej. 
 
osobny zeszyt:

wklejki


wykorzystanie wolnej przestrzeni w nie-journalingowej Biblii




Dla mnie osobiście Bible journaling stał się ważnym elementem duchowego życia, chwilą dziecięcej radości z obcowania ze Słowem, przyczynkiem do częstszego sięgania po Pismo Święte, ułatwieniem sobie zapamiętywania wybranych wersetów. Muszę trochę „posiedzieć” z wybranymi słowami, posłuchać co konkretnie one do mnie mówią, dlaczego właśnie je wybrałam, co Pan chce mi przez nie powiedzieć, jak ja chcę je wyrazić wizualnie, jak je ozdobić, zilustrować. To taki rodzaj medytacji dla żółtodziobów medytacyjnych, a kimś takim na pewno jestem.

Zdaję sobie sprawę, że dla wielu takie „bazgranie” po Piśmie Świętym jest nie do pomyślenia, zakrawa o jakieś bluźnierstwo. Ale Biblię zdobiono od wieków, była ilustrowana już w średniowieczu, obecnie często spotykam się z Bibliami, które mają pozaznaczane zakreślaczami ważne dla właściciela fragmenty, pełno zakładek, notatki na marginesach. I za Charlesem Spurgeon'em śmiem twierdzić iż: 

Dlatego dodaję odwagi każdemu, kto czuje się zachęcony do spróbowania. Po prostu spróbuj! Zapraszam, może też utworzymy naszą rodzimą bible-journalingową grupę? :) W następnym poście trochę o technicznej stronie BJ, dla tych którzy zdecydują się spróbować, zapraszam!

Edit: A na facebooku powstała grupa dla chcących próbować, zapraszam!
Tu trzeba kliknąć a potem odpowiedzieć na dwa pytania :) 
Copyright © 2016 Izdebka , Blogger